Trafiłem tu przypadkiem, a dokładnie rzecz ujmując, byłem tu po raz pierwszy podczas Kursu Turystyki Zimowej. I od razu miejsce to mnie oczarowało.
Pierwsze skojarzenie – ABC czyli Annapurna Base Camp, w którym kilka lat temu nocowałem, podczas wyprawy do Nepalu. Oczywiście to nie ta skala, znacznie bliżej też jest do cywilizacji, ale… coś w tym miejscu jest :)
Chata jak sama nazwa wskazuje, położona jest przy jeziorze, otoczona z trzech stron górami. Najłatwiej jest się tu dostać żółtym szlakiem. Droga jest prosta i przyjemna – jakieś 2,5 – 3 godziny spaceru.
W zimie niestety nie zobaczymy tu słońca, które nigdy nie jest na tyle wysoko, aby oświetlić schronisko. Ale wystarczy wyjść kawałek w góry i już zza szczytów docierają do nas jasne promienie.
W lecie jeszcze tu nie byłem, ale z pewnością się to zmieni.
Na razie po raz drugi dotarłem tu pod koniec marca. O ile na dole szlaku, przy drodze śniegu już nie było i padał deszcz, o tyle 600 metrów wyżej i 7 kilometrów dalej, sypał śnieg i była nadal prawdziwa zima.
Na żółtym szlaku prowadzącym do Chaty można spotkać całe wycieczki, tak jak w „naszych” dolinkach. Ale na noc w schronisku, zostają głównie Ci, którzy się wspinają lub tutaj szkolą. Nocując tu warto wykupić sobie opcję z wyżywieniem. A dokładnie z obiadokolacją i śniadaniem. Wychodzi rozsądnie cenowo i bardzo smacznie. Zupa, drugie, deser i piwo :) A na śniadanie obfity bufet. Każdy się naje.
W schronisku cały czas jest pełno ludzi. Ludzi, którzy robią górskie kursy, wspinają się, ćwiczą. Miejsce to intensywnie żyje. Tak, zdecydowanie jest tu fajny klimat, dla którego warto tu przyjść.
Ale przede wszystkim – warto to zrobić dla majestatycznych gór otaczających to miejsce. Widoki nieziemskie.