W obecnych czasach może się okazać, że aby podróżować będziemy zmuszeni w niektórych wypadkach do zakładania maseczki. Słyszy się, że niektóre linie lotnicze wprowadzą taki nakaz na swoich pokładach, nie trudno sobie też wyobrazić wiele innych przykładów. Dlatego postanowiłem przetestować i opisać przynajmniej część z dostępnych na rynku maseczek i podzielić się moimi wrażeniami.
1. Maseczka chirurgiczna z gumką. Zacznę od standardowej maseczki medycznej. Przed epidemią można było kupić 50 sztuk takich maseczek za 4 zł. Obecnie jedna sztuka potrafi kosztować więcej, niż kilka miesięcy temu ich całe opakowanie.
Jej największą zaletą jest lekkość. Łatwo ją spakować do każdego bagażu podręcznego czy nawet do kieszeni, na twarzy prawie jej nie czujemy. Są to maseczki trójwarstwowe, zapewniające filtrację na poziomie 98-99%. Mają w sobie drucik, dzięki któremu można ją dopasować do swojej twarzy, tak aby wygodnie się ją nosiło. Jest to maseczka jednorazowa, więc teoretycznie po każdym użyciu (a w zasadzie po kilkunastu minutach) powinno się ją wyrzucić, bo zaczynają się na niej mnożyć bakterie, co może być przyczyną bakteryjnego zapalenia płuc (za stroną pacjent.gov.pl). Pomimo tego, że producenci piszą iż umożliwiają łatwe oddychanie, ja czuję się w niej jak bym był w saunie.
2. Chusta wielofunkcyjna (Buff). Przy umiarkowanych temperaturach albo w zimie jak dla mnie sprawdza się najlepiej. Oczywiście nie chroni nas przed niczym poza zimnem, ale można w niej w miarę normalnie oddychać. Łatwo naciągnąć na nos w razie potrzeby, równie łatwo zsunąć. Do tego można ją wykorzystać na kilkanaście innych sposobów. Łatwo ją wyprać, szybko wyschnie. Większość osób chodzących po górach ma takich po kilka, więc nie trzeba dodatkowo inwestować pieniędzy. A nawet gdyby ktoś nie miał i chciał specjalnie kupić to będzie to coś co w późniejszym czasie na pewno się przyda.
3. Antybakteryjna maseczka Attiq. Zdecydowanie mój numer jeden wśród maseczek. Zamówiłem ją sobie w kwietniu i miałem okazję kilka przetestować nawet podczas treningów biegowych. Zdecydowanie najłatwiej się w niej oddycha, najprzyjemniej też się w niej chodzi. I wygląda najlepiej. Kosztuje niecałe 15 zł, jest wykonana z tych samych materiałów co bielizna termoaktywna, a więc dobrze odprowadza wilgoć, jest przyjemna w dotyku dla skóry i zawiera jony srebra więc chroni nas przed rozwojem bakterii, co może mieć miejsce przy innych maseczkach. Do tego, jeżeli ktoś chce się chronić przed wirusami, to maseczka jest dwuwarstwowa, dzięki czemu można zrobić sobie kieszonkę i wsunąć do niej odpowiedni filtr. Maseczka ma sznurki, które można zawiązać za głową lub za uszami w zależności od upodobań. Sznurki mają tą zaletę, że można związać np. tylko dwa górne, wtedy mamy większy przewiew i jeszcze łatwiej się w niej oddycha. Można ją prać w pralce w 90C. Kupiłem ją na stronie Attiq.net
4. Maseczka antysmogowa Fitness Platinium. Jakiś czas temu dostałem ją w mojej siłowni w Krakowie. Jak sama nazwa wskazuje jest to maseczka antysmogowa, jest więc dosyć solidna, zawiera wymienny filtr węglowy i ma zawory odprowadzające wydychane powietrze. Łatwo ją założyć, jest zapinana za wygodne rzepy, ma też metalowy klips dopasowujący ją do ciała. Czyli w zasadzie maseczka idealna. Oczywiście zawór powoduje, że chroni tylko nas, nie nasze otoczenie, gdybyśmy to my byli chorzy, w końcu ma nas chronić przed smogiem. Jej główna wada to ta, że niewygodnie mi się w niej chodzi. Dlatego leży w szafie i ładnie wygląda.
5. Maseczka szyta ze skarpety. Jest mała, lekka, dosyć wygodna. Można ją zwinąć do kieszeni, jest z cienkiej bawełny z dodatkiem poliestru więc całkiem nieźle się w niej oddycha. Raz zrobiłem sobie w niej trening biegowy i w zasadzie mi nie przeszkadzała. Dobrze dopasowuje się do twarzy. Można ją zrobić samodzielnie po prostu wszywając gumkę na uszy więc praktycznie nic nie kosztuje. Można ją prać. A jeżeli ktoś ma potrzebę dodatkowego zabezpieczenia to można do środka wsadzić odpowiedni filtr. Mankamentem dla niektórych może być niezbyt wyjściowy wygląd.
6. Maseczki budowlane antypyłowe. Wydaje mi się, że najlepiej przylegają do twarzy, w końcu mają chronić pracowników przed zapyleniem. Mają pręcik metalowy oraz gąbkowe wyłożenie dzięki czemu można je idealnie dopasować do kształtu twarzy. Wyposażone są w filtry FFP3 więc zapewniają nam ochronę niemal przed wszystkim. Są dosyć wygodne, choć zakładając zastanawiałem się czy gumka się nie zerwie i nie wybije mi oka. Natomiast pomimo zaworu do wydychania powietrza, dosyć szybko robi się w nich naprawdę duszno. Zawór też powoduje, że maseczka chroni tylko osoby je noszące, nie zatrzymuje jednak zarazków gdy to my jesteśmy chorzy. Dlatego moim zadaniem poza pracą i miejscami gdzie naprawdę zależy nam na ochronie przed mocnym zapyleniem nie nosił bym jej.
7. Zwykła bawełniana maseczka. Zaleta to niski koszt, możliwość prania czy zwinięcia i schowania do kieszeni. Można też wybrać sobie dowolny wzór więc można uszyć sobie to co się komu zamarzy. Natomiast bawełna szybko chłonie wilgoć, więc maseczka po kilkunastu minutach robi się mokra i zaczynają się na niej rozwijać bakterie. W sumie to chyba może bardziej nam zaszkodzić niż pomóc. Te które testowałem nie były też za wygodnie. Więc ogólnie ja bym takiej nie używał.
8. Antysmogowa maseczka z Aliexpress. Tutaj wybór jest dosyć spory. Zazwyczaj nie są drogie, można wybrać sobie dowolny wzór. Patrząc na ich wykonanie to ciężko uwierzyć, że mogą przed czymś chronić, za to na pewno świetnie rozwijają się w nich bakterie. W każdym razie zazwyczaj mają wszyty zawór do wydychania powietrza. Często też jest kieszonka na filtr węglowy. Więc w teorii mogą być całkiem niezłe, a w praktyce to już różnie bywa.