Dzień 6. Dziś pokonałem rekordową dla mnie trasę – około 44 kilometry. Mając taki plan, postanowiłem wcześniej wstać tego dnia. Więc pobudka o godzinie piątej i na szlak wychodzę około 6:15 rano.
Spałem w Schronisku PTTK Zygmuntówka, w pokoju wieloosobowym, który miałem tylko dla siebie. Nie musiałem się więc martwić, że kogoś obudzę, mogłem się rano spokojnie spakować i zjeść śniadanie w swoim pokoju. Pogoda zapowiadała się rano pięknie, więc z wielką przyjemnością wyszedłem na szlak.
Pierwsze osoby spotkałem na Kalenicy. Trzech chłopaków musiało spać tam w wiacie, a jak przechodziłem to właśnie smażyli sobie kiełbaski na ognisku. Droga w większości wiodła lasem, co skutecznie chroniło mnie przed słońcem. Kilometry szybko uciekały i po 10:00 jestem już w Srebrnej Górze.
Rzeczywiście, Twierdza robi ogromne wrażenie. Jest przeogromna. Nie wchodziłem do środka, bo przede mną jeszcze sporo kilometrów, ale zatrzymałem się na moment aby porobić zdjęcia. Najbardziej imponująca część, jak dla mnie, to ta od strony czerwonego szlaku, gdy idzie się wzdłuż murów. Mocno zniszczone i zarośnięte, ale to właśnie tu widać potęgę Twierdzy.
Schodząc dalej do miasta mijam pensjonat, a dawne schronisko PTTK „Srebrna Góra”. Wpadam zobaczyć, czy można coś zjeść, ale niestety obiady dopiero od 12:00. Za szybko idę ;) W tym miejscu pozdrawiam przesympatyczną Panią ze Schroniska!
Dzisiaj w każdym razie, wszystkie potencjalne miejsca, gdzie można by zjeść były zamknięte, więc idę dalej. Kilometry uciekają, tak jak i kolejne szczyty. Przewyższenie są niewielkie, więc idzie się szybko, a marsz nie jest zbytnio męczący. Szlak czerwony jest dzisiaj niemal całą drogę bardzo dobrze oznaczony. Mijam też sporo szlaków rowerowych.
Dosyć szybko dochodzę do Słupiec, ta zaskakuje mnie swoimi rozmiarami, z mapy wydawało mi się, że jest znacznie mniejsza. Robię zakupy na lokalnym targu i znajduję restaurację na obiad. I to jaką! Za 13 zł dostałem mega wielką i smaczną porcję pieczenie z kaszą i surówką, a do tego kompot. Pani za kasą działa jak automat i przekazuje zamówienia do kuchni z prędkością karabinu maszynowego. Ale i tak musiałem odstać w kolejce dobre 20 minut. Chyba cała miejscowość się tu stołuje. Jest wyjątkowo tanio i smacznie. Restauracja mieści się zaraz obok czerwonego szlaku, przy głównej drodze, na przeciwko centrum handlowego. POLECAM!
Najedzony, a co za tym idzie zadowolony ruszam dalej. W tym miejscu musiała niedawno nastąpić zmiana przebiegu czerwonego szlaku, bo ten wyprowadza mnie na Górę Wszystkich Świętych, z piękną wieżą widokową. A przewodnik Compass, którym dysponuję pokazuje, że szlak omija szczyt. Na pewno warto jednak tu wejść.
Niemal już u celu, tak około 40 minut przed Wambierzycami dopada mnie ulewa. Chmury wyskoczyły zza góry tak gwałtownie, że ledwo zdążyłem wyciągnąć pelerynę. W sumie to nie zdążyłem i nieco mnie zmoczyło nim się w nią ubrałem. Ale już po 15 minutach wszystko przewiało i wyszło słońce, więc zaraz znowu byłem suchy.
A mnie w tym momencie ukazał się wspaniały widok. Na Bazylikę w Wambierzycach, a przede wszystkim na Góry Stołowe. Oraz niezwykle malownicze pola zbóż. Długo stałem napawając się tym widokiem, nim zdecydowałem się iść dalej.
W Wambierzycach, dzień wcześniej zarezerwowałem sobie nocleg. Na ulicy Szpitalnej 16, „U Reni”, tuż obok kościoła. Piękny zabytkowy budynek. Za pokój płacę 50 zł. Wieczorem postanowiłem sobie zrobić jeszcze krótki spacer po centrum tego miasteczka. Rzeczywiście jest pełne uroku.
Czas: szedłem od ok. 6.15 do ok. 17.00 z jedną dłuższą i kilkoma krótkimi przerwami
Dystans: ok. 44 km
Gdzie spałem: Wambierzyce, pokoje gościnne „U Reni” (50 zł)
Możliwe posiłki na trasie: Srebrna Góra, Słupiec, Wambierzyce
Sklep: Słupiec, Wambierzyce
Bankomat: Słupiec
Potencjalne noclegi: Srebrna Góra, Wambierzyce
Uwagi: –
Podziękowania za wsparcie dla: