Dzień 3. Piękny dzień na pięknym szlaku. Ze Schroniska PTSM Skalnik w Bukowcu wychodzę około 7:15 rano. Wszystko dookoła skąpane jest we mgle, co dodaje niezwykłego uroku całej okolicy. Mijam piękne zabudowania, aż w końcu szlak schodzi z asfaltowej drogi do lasu. W końcu mam to czego chciałem. I to w nadmiarze ;)
Dzika ścieżka, przez dziki las. Tak dzisiejszy szlak mnie zachwyca. A największą nagrodą za dwie godziny podejścia, jest Ostra Mała. Schodząc jakieś sto metrów z czerwonego szlaku, dochodzimy do punktu widokowego. A widoki w tym miejscu oszałamiają. W oddali Śnieżka, w dole wszystkie miejscowości skryte za chmurami. Kapitalne. Robię więc sobie tutaj krótki postój na zdjęcia i drugie śniadanie.
Do tej pory szlak był świetnie oznakowany. Całkiem sporo jest też strzałek z czasówkami, które w przeciwieństwie do Głównego Szlaku Beskidzkiego, są ze sobą powiązane i pokazują spójne dane. Raczej nie zdarza się sytuacja aby po godzinie marszu kolejna strzałka pokazywała tyle samo co wcześniejsza. Natomiast dziś po raz pierwszy zszedłem ze szlaku. Było to za Wilkowyją, a przed Bukową i Liściastą. Na wspaniałej polanie, która przypominała mi nieco Beskid Niski, wyraźna droga przez trawy szła prosto. Nic nie skręcało, nie było żadnej strzałki. I dopiero jakieś 500-600 metrów dalej, zorientowałem się, że coś jest nie tak i należało jednak odbić w prawo.
Tak samo odcinek pomiędzy Lubawką a Betlejem, jest dosyć słabo oznakowany i często sięgałem tu po GPS. Po raz kolejny polecam, przy tej okazji aplikację OsmAnd, gdzie na polskich mapach są zaznaczone szlaki turystyczne w tym i Główny Szlak Sudecki.
Najgorszy z kolei dziś odcinek to ten z Bukówki do Lubawki. Dosyć ruchliwą, asfaltową drogą bez pobocza. Nie było to przyjemne, ani bezpieczne.
Rano dzwoniłem do klasztoru Benedyktynek w Krzeszowie. W sieci wyszukałem, że można u sióstr zatrzymać się na noc. I rzeczywiście tak jest, siostry mają pokoje gościnne dla pielgrzymów. Można nawet wybierać z łazienką lub bez. JA zdecydowałem się na wersję bez, z własnym śpiworem. Zapłaciłem 35 zł. Jest tylko jeden haczyk, trzeba być przed 20:00 – potem wrota klasztoru się zamykają.
Jest coś magicznego, gdy człowiek zatrzymuje się w takim miejscu. Ponad metrowej grubości mury, niesamowita cisza i spokój. A do tego za oknem w nocy przechodziła burza. Tak, na pewno będę to długo pamiętał.
Mnie udało się przyjść do Krzeszowa około 18:00, więc na spokojnie zjadłem obiad w jedynej tu restauracji, zrobiłem zakupy i o 19:00 zgodnie z tym, co wcześniej zapowiadałem stawiłem się w klasztorze, gdzie teraz jestem zamknięty na całą noc ;)
Czas: szedłem od ok. 7.15 do ok. 18.00 z jednym dłuższym i kilkoma krótkimi przerwami
Dystans: ok. 37 km
Gdzie spałem: Opactwo Mniszek Benedyktynek w Krzeszowie (35 zł)
Możliwe posiłki na trasie: Lubawka, Krzeszów
Sklep: Lubawka, Krzeszów
Bankomat: –
Potencjalne noclegi: Lubawka, Betlejem, Krzeszów
Uwagi: Jeżeli chcemy nocować w klasztorze w Krzeszowie, należy tam stawić się przed 20:00. Po tej godznie brama będzie zamknięta i nie można wchodzić ani wychodzić.
Podziękowania za wsparcie dla: