Dzień po ukończeniu szlaku. Główny Szlak Beskidzki kończy się (lub zaczyna) w Wołosatem. Tam też wczoraj dotarłem. Do drugiej czerwonej kropki, po 15 dniach marszu i przejściu ponad 500 kilometrów. Tej nocy chciałem zatrzymać się w Ustrzykach Górnych w Schronisku PTTK Kremenaros. Zresztą nawet zostawiłem tam nieco wcześniej swój namiot.
Nie przyszło mi do głowy, będąc w Wołosatem sprawdzenie busów, po prostu szedłem dalej drogą, licząc na złapanie stopa. Co prawda przejechało kilka aut, ale niestety żadne z nich się nie zatrzymało. Za to po jakiś piętnastu minutach pojawił się regularny bus :) I był na tyle miły, że zatrzymał się i mnie zabrał.
Tym to sposobem po skończeniu szlaku, szybko znalazłem się w Ustrzykach Górnych. Można odpocząć!
Wchodząc do schroniska, zostałem zaczepiony przez sympatyczną parę, stwierdzili, że widać po mnie, że jestem po długiej wędrówce. Więc się pochwaliłem faktem, że właśnie skończyłem GSB. Jeśli to czytacie, to dzięki za piwo! Miło było z Wami świętować!
Pierwotny plan zakładał, że szlak skończę tydzień później, tak aby przyjść w Bieszczady na zajęcia z Kursu Przewodników Beskidzkich, w którym obecnie uczestniczę. Jako, że wyszło znacznie szybciej, postanowiłem wrócić do Krakowa. Po szybkim sprawdzeniu, okazało się, że mogę jechać po 6.00 rano i około 10.00. Kusiła mnie ta wcześniejsza godzina, jednak, gdy w piątek obudziłem się rano i wyjrzałem za okno, gdzie świeciło piękne słońce, stwierdziłem, że nie będę się śpieszył.
Więc po raz pierwszy od dwóch tygodni spokojnie się wyspałem, zjadłem śniadanie w Kremenarosie i niemal do odjazdu kolejnego autobusu wygrzewałem się na słońcu :)
Poza okresem wakacyjnym nie ma bezpośrednich połączeń do Krakowa, ale i tak jest to wszystko dobrze zorganizowane. Lokalny autobus dowiózł mnie do Sanoka, gdzie po 20 minutach miałem już Neo Busa do stolicy małopolski. I tym sposobem zakończyła się moja przygoda z czerwonym szlakiem beskidzkim. Teraz czas na Główny Szlak Sudecki :)
Podziękowania za wsparcie dla: