Z bajkowego parku w Zhangjiajie, przejechałem do bajkowego starego miasta Fenghuang czyli Feniks. Z Europejskim mitycznym Feniksem ten chiński nie ma nic wspólnego. Ale miasto samo w sobie jest niezwykłe, piękna zabudowa po obu brzegach rzeki. Pyszna kuchnia, mnóstwo barów z muzyką na żywo, ciekawa kultura i mniejszości narodowe.
Po raz pierwszy naszła mnie myśl iż może szkoda, że jeżdżę samemu, bo tak głupio siedzieć w pojedynkę nad kuflem piwa w pubie. Ale zaraz mi to przeszło:) Okazało się bowiem, że jestem zakwaterowany w pokoju z czterema bardzo sympatycznymi Chinkami. Szybko dołączyło do nas jeszcze kilka osób z hostelu i tak wylądowaliśmy w klubie znaczną grupą, gdzie towarzystwa nie brakowało, a ja nauczyłem się kilku kolejnych chińskich gier!
Z kolei w dzień, kiedy odpoczywałem nad brzegiem rzeki, zaczepiła mnie dziewczyna z dwoma chłopakami. Najpierw oczywiście robiłem za modela, ale że zaczęło się sympatycznie rozmawiać to razem zwiedzaliśmy miasto. Dowiedziałem się, że jestem pierwszym obcokrajowcem z którym rozmawiają i byli tym faktem bardzo przejęci.
Więc kiedy szliśmy na obiad zadzwonili po „wsparcie”. A wsparciem, okazały się moje dwie sublokatorki:) Absolutnie na brak towarzystwa i nudę nie mogłem narzekać.
Miasto samo w sobie jest stricte miejscem turystycznym, choć zachodnich turystów jak na razie tu nie spotkałem. Zresztą już od dobrych dwóch tygodni :)
Najpiękniejsze staje się wieczorem, kiedy wszystkie domy, mosty, sklepiki, stają się kolorowe od świateł. Właśnie tak tu przyjechałem – już po zmierzchu. I pierwszy spacer po starym mieście, pełnym ludzi, kolorowych wystaw, barwnych straganów z jedzeniem mnie oczarował. Jedzenie – jest tu przepyszne.
Pod wieczór na jednej z ulic rozkładają się stargany gdzie można przenieść się do kulinarnego raju. Za 30rmb dostałem wielką rybę z grilla. Ledwo co mieściła się na gorącym półmisku, a w zasadzie to z niego wystawała. Doprawiona tak, że jeszcze gdy o tym piszę ślinka mi cieknie :)
A wszystko niezwykle świeże. Ryby pływają jeszcze w bali, kury chodzą w klatkach. Małże, kraby, ślimaki, przeróżne ptactwo, co tylko dusza zapragnie. Jest tu też cała masa lokalnych drobnych przysmaków. Jak choćby słodycze wyrabiane na każdym rogu. Ale słodkie są tylko w pierwszej chwili, potem wypalają przełyk, tak ostro są doprawione.
Dosyć nietypowe są świńskie ryjki, spłaszczone i zasuszone, które wiszą w znacznej ilości „mięsnych” sklepów.
Rozpisałem się o jedzeniu, a to nie ono jest tu najważniejsze. Chociaż dla samych Chińczyków i owszem jest. Ale chyba należy przede wszystkim napisać o samym mieście. Jest niezwykle barwne. Pielęgnujące swoją tradycję i kulturę. Oczywiście dla zysku i turystów, ale nie zmienia to faktu iż ma ono swój nieodparty urok.
Kolorowe stroje, w które poprzebierani są sprzedawcy, czy przewodnicy. Panie w lokalnych strojach, robiące właśnie na drutach to co sprzedają. Lub dziewczyny z którymi można sobie zrobić zdjęcie, albo samemu się tak przebrać. Niezwykłe domki zawieszone na palach nad rzeką. Stare miasto wijące się wzdłuż koryta rzeki. Resztki murów miejskich i wież strażniczych. Wszystko na tle gór i otaczającego miasto lasu, co powoduje, iż jest tam niezwykle zielono.
I Chińscy turyści. Ta cała mieszanka powoduje, że jest to jedno z ciekawszych miejsc na mojej trasie i w ogóle tych które do tej pory odwiedziłem w Chinach. Mógłbym je przyrównać, jedynie do Yangshuo, równie barwnej miejscowości, na południu.
fajne to miasto.
Świetny opis – fantastyczne miejsce! To niesamowite ile ciekawostek jest w Chinach z dala od popularnych szlaków. Ogromnie się ciesze, że dzięki Tobie je odkrywam! Pozdrawiam
niezwykle miasto i mam nadzieje ze je zobacze juz za pare miesiecy dziekuje a.
Zdecydowanie polecam :)