Autostopem do Murmańska – w poszukiwaniu Zorzy Polarnej

Murmańsk Pomysł – zobaczyć Zorzę Polarną. Kolejny pomysł – dojechać w tym celu do Murmańska. Przygoda – autostop! Wyruszamy w piękny zimowy poranek. Autobusem miejskim docieramy na rogatki Krakowa… i witaj przygodo!

Pierwszy cel to Elbląg. Tam mamy znajomych, tam chcemy przenocować. Udaje się dotrzeć pod wieczór i następnego dnia rano wyspani, wypoczęci i najedzenie ruszamy dalej. Tego dnia polskim TIR-em docieramy wieczorem w okolice Rygi.

Nie obyło się bez komplikacji. Zaraz po przekroczeniu Polsko – Litewskiej granicy, nasz kierowca został zatrzymany do kontroli drogowej. Niestety miał małą „nadwagę” i skończyło się mandatem.

Na Łotwie, już po zmroku, wysiadamy na stacji benzynowej. Gdzieś na obwodnicy Rygi. Dajemy sobie 30 minut na próbę, aby zatrzymać kolejne auto. Nic. Więc idziemy jakieś 200 metrów w las i stawiamy namiot. Śniegu po kolana. Niestety brakuje nam stuptutów, jeszcze nie jeden raz będziemy żałować, że ich nie zabraliśmy. Mamy za to super ciepłe puchowe śpiwory, więc śpi się całkiem wygodnie, pomimo że na zewnątrz ok. -30 stopni Celsjusza.

Do granicy Estońskiej mamy jakieś 200 kilometrów. Przejechanie tego odcinka zajmuje nam dwa dni. Nikt się nie zatrzymuje. Jak już udaje się złapać stopa, zawsze powtarza się ten sam scenariusz. Pytanie: „wiecie dlaczego Was zabrałem?”, „Bo nie jestem Łotyszem”.

Może my mieliśmy takiego pecha, albo po prostu to jest tak nieprzyjazny kraj dla autostopowiczów. Drugą noc, tuż przed granicą estońską, spędzamy w luksusach. Włamaliśmy się do opuszczonej stodoły. Prawie sucho, prawie ciepło. Dla nas hotel pięcio-gwiazdkowy!

Naszym najbliższym celem jaki sobie wyznaczyliśmy jest Petersburg. Dojazd do niego zajmuje dwa kolejne dni. Po drodze zatrzymaliśmy się też na chwilę aby zwiedzić Nowogród Wielki.

W Petersburgu byliśmy umówieni na nocleg przez CouchSurfing. Trafiliśmy do Anastasi. Niesamowita dziewczyna, Białorusinka, od lat mieszkająca w Rosji. Spędziliśmy u niej kilka dni zwiedzając to wspaniałe miasto.

Rano, jasno robi się tutaj przed 9.00. Za to wieczorem do 20.00 jest jeszcze widno. Fajna sprawa! Temperatury cały czas ok. -30 stopni. Śniegu wielkie zaspy.

Czas szybko leci, pora więc ruszać dalej. Marszrutką wyjeżdżamy za miasto i łapiemy stopa do Pietrozawodska. Tutaj też śpimy z CouchSurfingu, u bardzo sympatycznej pary. Andriej zabiera nas do prawdziwej ruskiej bani. Osobna część dla panów i pań. Tu toczy się prawdziwe życie towarzyskie.

Człowiek wypaca się w saunie, okłada iglastymi witkami, trochę pobiega po śniegu, a potem plotkuje przy piwie. I nikt się nie przejmuje, że po tych kilku piwach, trzeba potem wsiąść za kierownicę i wrócić do domu.

W mieście zaś awaria wodociągów. W kranie leci jedynie wrzątek, brak zimnej wody. I tak podobno już od dwóch tygodni. Kiedy naprawią? Kto to wie? Rosja…

Zwiedzamy miasto i ruszamy w dalszą drogę. Tym razem postanawiamy jak najszybciej dotrzeć do Murmańska. Udaje nam się to znowu w dwa dni. Nie często tutaj coś jeździ, ale jak już jedzie jakieś auto to zazwyczaj się zatrzymuje i nas zabiera. Wszyscy się dziwią, że o tej porze roku tutaj podróżujemy. Słyszymy, że latem to i owszem, jest tu sporo ludzi, również autostopowiczów. Ale zimą? Po co tu jechać?

Rosjanie są dla nas niebywale przyjacielscy. Jak tylko słyszą, że jesteśmy z Polski to od razu stajemy się przyjaciółmi. Słyszymy „Ja mam w Polsce rodzinę”, „a ja pracowałem w Polsce”, itp.

Sam Murmańsk jest zakopany w śniegu. Podobno jest to zima stulecia i sami mieszkańcy nie pamiętają kiedy było tutaj aż tyle śniegu. Natomiast samo miasto robi nieco przygnębiające wrażenie. Smog, blokowiska…

Ale jest też kilka ciekawych rzeczy. Lenin – pierwszy atomowy lodołamacz. Można go zwiedzać i robi naprawdę duże wrażenie. Podczas naszego pobytu odbywają się też zawody sportowe. Na jeziorze wyrąbany jest basen, a zawodnicy ścigają się na 25 i 50 metrów. My postanowiliśmy zanurzyć się w przerębli nieopodal. Ja szybko się zanurzam… i jeszcze szybciej wyskakuję z wody. Jest tak zimna, że ręce od razu drętwieją, tak, że boję się puścić drabinki. Mógłbym już później nie dać rady jej złapać. Podziwiam osoby które w takich warunkach potrafią pływać.

Będąc tam, koniecznie chcieliśmy dojechać nad samo morze. Niestety ta sztuka nam się nie udała. Nie jest to bowiem takie proste. W Murmańsku duża część terenów należy do wojska i tak naprawdę nie ma dostępu do morza. Wynajęliśmy więc samochód na jeden dzień, w nadziei, że nieco dalej uda nam się tego dokonać. Trafiliśmy jednak na dzień zamieci śnieżnych. Część dróg zamknęła milicja, ze względu na trudne warunki. Tam gdzie udało nam się wjechać, okazało się, że na drogę nawiało tyle śniegu, że dopiero pług śnieżny ściągnął nas z zaspy.

Za to wzięliśmy na stopa Pana, który nam poopowiadał, różne historie związane z Murmańskiem. A że przy okazji był nieco wstawiony, to ostatecznie nam zasnął na tylnym siedzeniu.

Po kolejnych kilku dniach takich wrażeń, postanowiliśmy poszukać odpowiedniejszego miejsca, gdzie można by wypatrywać zorzy polarnej.

Zjechaliśmy nieco na południe do Lovozero. Niewielka miejscowość zamieszkała zaledwie przez kilka tysięcy mieszkańców.

Ubrani we wszystko co ze sobą zabraliśmy, po północy wyszliśmy na zamarznięte jezioro. Nigdy w życiu tak nie zmarzłem. Ale warto było. Po jakiś dwóch godzinach oczekiwania, kiedy już mieliśmy zrezygnować – pojawiła się!

Zorza polarna, wspaniały widok, czegoś takiego nie zapomina się do końca życia!

Tak, cel osiągnięty, teraz możemy wracać do domu. Tym bardziej, że do końca zbliżał się miesiąc, na który mieliśmy rosyjską wizę. Wracając w kwietniu do domu liczyliśmy już na początek wiosny. Ale właśnie wtedy dotarła do Polski spóźniona zima.

Murmańsk

Murmańsk

Murmańsk

Lovozero

Murmańsk

Murmańsk

Murmańsk

Krąg polarny

Krąg polarny

Droga do Murmańska

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

Rosja

 

Kazimierz Pawłowski
Kazimierz Pawłowski

Podróżnik. Pilot wycieczek, miłośnik sportów nie tylko ekstremalnych. Zapraszam na autorskiego bloga poświęconego moim pasjom.

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Na co dzień pracując jako pilot wycieczek spędzam znaczną cześć roku w podróży. Lubię wracać do domu, przespać się we własnym łóżku, spotkać ze znajomymi, a przede wszystkim spędzić czas ze swoją narzeczoną. Odpocząć. Ale gdy za długo jestem w domu, wyjeżdżam na własne wakacje :) A przygodami z nich dzielę się na tym blogu.

6 komentarzy

  1. Dzięki! Przygoda była niesamowita:) A co do pogody to znacznie lepiej się jechało jak było zimno, niż kiedy, podczas powrotu przez moment zrobiło się tak ok. 0C. Chlapa i duża wilgotność były dużo gorsze niż -30C

  2. Całość to miesiąc, głównym ograniczeniem była tutaj wiza Rosyjska, którą własnie na taki okres dostaliśmy. Trzeba było też wracać do pracy;) W Rosji, na drodze do Murmańska, mówili nam, że w lecie to dużo osób jeździ tu autostopem, ale zimą to jesteśmy pierwsi, których spotkali:) A zimowe krajobrazy były po prostu obłędne!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *