Gdzieś w podświadomości zawsze się przewijało, zawsze chciałem je zobaczyć. Na własne oczy przekonać się jakim szkodnikiem potrafi być człowiek. Kiedyś czwarte największe jezioro świata, na miejscu nazywane morzem. Obecnie w większości pustynia.
Z Taszkientu stolicy Uzbekistanu można dojechać pociągiem do Nukus. Największego miasta w rejonie. Podróż zajmuje nieco ponad jeden dzień, wagony typu „rosyjskiego”. Plackarta, czyli 4 miejsca w otwartym przedziale i dwa dodatkowe w przejściu. W lipcu temperatury w Uzbekistanie przekraczają 40, dochodząc nawet do 50 stopni Celsjusza. Nawet nie chcę mówić ile potrafi być w takim pociągu bez klimatyzacji, z malutkimi oknami, sunącym po pustyni. Powiem tylko, że ubranie można co chwilę wykręcać.
Aby dojechać nad samą wodę czyli to co zostało z jeziora konieczne jest wynajęcie samochodu. Terenowego z kierowcą. W ciągu dwóch dni zatacza się pełne koło pokonując ok. 900 km.
Pierwsza część to przejazd do Mo’ynoq. Było to dosyć duże miasto portowe, produkujące jak sami się chwalą 5% wszystkich konserw rybnych w dawnym ZSRR. Ale te czasy już nie wrócą. Obecnie do brzegu jeziora jest stąd ok. 150km. I pomimo że wody nigdzie nie widać, pod bramą niedziałającej od wielu lat fabryki konserw stoi furgonetka policyjna i zdjęć robić nie wolno!
Podobno po cofnięciu się wód jeziora temperatura w tym miejscu podniosła się o 10 stopni…
Tutaj też możemy zobaczyć słynne na cały świat wraki statków. Opuszczone, rdzewiejące, przeżarte rdzą. Smutny widok.
Do Mo?ynoq można dojechać jeszcze lokalnym transportem, natomiast jeżeli chce się dotkną wód jeziora, dalej trzeba już mieć własny samochód. Najlepiej terenowy.
Jedziemy po wyschniętym dnie jeziora. Gdzieniegdzie jest już porośnięta kępkami traw, gdzieniegdzie jest to tylko piaszczysta pustynia. O tym, że kiedyś w tym miejscu była woda świadczą tylko skorupy muszli znajdowane od czasu do czasu.
Po kilku godzinach takiej monotonnej jazdy, docieramy do klifów i tego co pozostało z Morza Aralskiego. Sam brzeg jest mulisty i trzeba uważać aby nas nie wciągnęło.
Ale udało się. Jedno z marzeń zostało zrealizowane! Wykąpałem się w jeziorze aralskim :)
Obecnie jest bardzo zasolone, chociaż porównując z Morzem Martwym to jeszcze mu nieco brakuje.
Noc w namiocie, i kolejnego dnia wracamy do cywilizacji.
Pozostaje mieć nadzieję, że uda się zahamować proces jego zanikania, bo na odtworzenie zbiornika nadziei już chyba nie ma. Pozostanie na zawsze pomnikiem głupoty ludzkiej i poprzedniego systemu, kiedy to wymyślono aby na pustyni zacząć uprawiać bawełnę.
Czesc, jade do Uzbekistanu za kilka miesiecy, czy moglbys podac wiecej informacji o Twojej podrozy do Morza/Jeziora Aralskiego? (miedzy innymi: cena i zalatwianie transportu/przewodnika). Dziekuje i pozdrawiam. Tomek
Cześć! Dojechaliśmy do Nukus. Tam jest w zasadzie tylko jeden hotel który zajmuje się organizacją wyjazdów nad Jezioro Aralskie. Cena zależy od ilości osób, my dołączyliśmy do już zbierającej się grupy. Takie są zazwyczaj co kilka dni. Muszę poszukać ile płaciliśmy bo nie pamiętam tak z głowy.
Dzieki za odpowiedz, chyba znalazlem o jaki hotel chodzi(Jipek Joli?).Pozdrawiam z Libanu!
Dokładnie tak – Jipek Joli. Pamiętam, że udało nam się wytargować zniżkę za to, że mieliśmy własny namiot. Ale i tak nie było to takie tanie.