Nie ma to jak tanie linie lotnicze! Na co dzień używam Azuona do skanowania interesujących mnie kierunków, choć niestety z Krakowa ostatnio ciężko znaleźć ciekawą promocję. Ale oto Ryanair wrzucił w lutym Paryż za 75 zł od osoby w jedną stronę. Co prawda może nie jest to lot za złotówkę, niemniej jednak grzechem było by nie skorzystać ;)
Wyjazd tylko na cztery dni, więc opcja wygodna. Przez serwis www.wimdu.pl wynajmujemy przytulny apartament z kominkiem na Montmartre i zakładamy, że naszym głównym problemem na miejscu będzie kwestia wyboru wina do kolacji.
Wina… Przylatujemy wieczorem, więc szybka przesiadka na autobus do centrum, dalej metro i lądujemy pod naszym lokum. Klucze mieliśmy odebrać w pubie na rogu ulicy. Ich znalezienie zabrało obsłudze nieco czasu, a więc siadamy na moment i oczywiście zamawiamy wino. Na pytanie jakie odpowiadamy o zgrozo – czerwone, na co miła kelnerka uświadamia nas, że jesteśmy we Francji i tu wybór jest znacznie większy i nie sprowadza się jedynie do koloru ;)
Kolejne dni to moja walka z kominkiem. Zamiast pójść na łatwiznę i w sklepie obok kupić worek drewna postanowiłem udowodnić, że dwie wielkie kłody leżące przy nim w koszyku świetnie się będą palić. Pomysłowość ludzka nie zna granic a więc do pomocy miałem jeszcze stos świeczek, rozpałek, gazet i jedną drewnianą półkę. Efektów opisywać nie będę. W każdym razie co bym nie robił były krótkotrwałe, a kłoda jak leżała w kominku przed naszym przyjazdem, tak wyjeżdżając dalej trwała na posterunku. I jak by to powiedzieć, po trzech dniach doszedłem do wniosku, że jednak lepszym pomysłem było by zainwestowanie w drewno kominkowe ;) Cóż następnym razem.
A Paryż? Bo o to chyba tutaj chodziło ;) Więc ładny. I kolorowy, w sensie wielokulturowy. Znaleźliśmy nawet dzielnicę w której stanowiliśmy sporą egzotykę. Czekałem tylko aż zaczną nam zdjęcia robić jak w Chinach czy na bliskim wschodzie.
Również życzliwy. Sprzedawcy w małych sklepikach, które odwiedziliśmy w okolicy zawsze uśmiechnięci, chętni aby pomóc. Nie traktują swoje pracy jako zsyłki a niemal jak pasję. Dziadek w piekarni naprzeciwko, gdzie zawsze rano leżały dwa chleby i kilka bułek. Chińczyk na kasie w minimarkecie. Arabowie na targu owocowym ustawiający mandarynki jak dzieła sztuki na swoich straganach. Szkoda, że u nas za często zastępuje się coś takiego supermarketami bez duszy…
Oczywiście był i Luwr z tancerkami toples. Serio, gdy wychodziliśmy z tego wspaniałego Muzeum okazało się iż tego dnia wieczorem w kilku miejscach Luwru pomiędzy dziełami sztuki będą odgrywane mini przedstawienia. Znaczy się performance ;)
Centrum Pompidou gdzie akurat trafiła nam się ekstra wystawa poświęcona mojemu ulubionemu Salvadorowi Dali.
Katedra Notre Dame z wystawionymi nowymi dzwonami właśnie odlanymi. Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie, Sacre Coeur, Wieża Eiffela, bagietki, wino, spacery… Był po prostu Paryż.