Po spędzeniu kilku dni w pociągu i kolejnych kilku godzin w busie dotarliśmy na Olchon. Oczywiście nie mogło obyć się bez przygód. Ostatni prom na wyspę odpływa ok. północy. Jako, że w Irkucku na dworcu byliśmy przed 21:00 czasu dużo nie mieliśmy. Kierowca już czekał na nas na peronie i tylko nerwowo nas poganiał. Drogę traktował jak tor wyścigowy i kilka minut przed wybiciem godziny zero wpadliśmy do portu. A więc jeszcze tej nocy będziemy na miejscu – we wsi Chużyr.
W międzyczasie nasz rajdowiec zdążył się pochwalić, że nawet jak byśmy się spóźnili to miał ustalone z kapitanem, że prom na nas poczeka. Oczywiście za drobną opłatą z naszej strony. W Rosji jak widać wszystko da się załatwić:)
Przeprawa nie trwa dłużej jak pół godziny. I już prawie jesteśmy w domu. Prawie… Wydaje się, że to tuż tuż. Ale droga, a w zasadzie jej brak powoduje, że jazda pomimo rajdowych zapędów kierowcy nie należy do najszybszych. Koniec, końców docieramy do bazy u Nikity w Chużyr.
I od razu słyszymy polski język. To wita nas Jacek, który jak się okazuje jest tu niemal domownikiem. Pomaga nam się ogarnąć, czyli przede wszystkim dostaję górę jedzenia;) i idziemy na zasłużony odpoczynek.
O bazie u Nikity mówił poprzedni wpis, więc tym razem pominę ten temat. A więc Olchon. Bez wątpienia jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi.
Można tutaj jeździć konno, na rowerach, zwiedzać wyspę w UAZ-ie, czy na piechotę podczas trekkingu. Ale przede wszystkim można uciec od gwaru, od ludzi od codzienności. W inny świat. Śwait bajkowy, z rześkim powietrzem, z krystalicznie czystą wodą z kolorami przyrody. To jest właśnie ta magia która otacza Olchon. W końcu jest to centrum światowego szamanizmu.
Można usiąść nad brzegiem jeziora i godzinami medytować, wpatrywać się w drugi brzeg, w taflę wody. Czas stoi w miejscu.
Ech, tak zakochałem się w tym kawałku świata:)
Warto wybrać się na przylądek Choboj czyli północny kraniec wyspy. Spoglądając w dół ze stromych skał często można wypatrzeć foki słodkowodne, których nigdzie indziej na świecie nie spotkamy. Przylądek swoją nazwę zawdzięcza kształtowi – choboj po buriacku to kieł.
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na Olchonie to zaś Szamanka – skała nieopodal miejscowości Chużyr w środkowej części wyspy. Do dnia dzisiejszego odprawia się tu obrzędy szamańskie, składa rytualne ofiary.
Kilka dni to zdecydowanie za mało na to aby nacieszyć się tym miejscem i to wszystko zobaczyć. A więc na pewno jeszcze tu wrócę!