USA, Hawaje, Maui – wieloryby, humbaki

Humbak

Gdy ustaliliśmy, że do Stanów i na Hawaje lecimy w styczniu, stało się jasne, że jedną z największych o ile nie największą atrakcją dla mnie będzie polowanie na Humbaki. Oczywiście to bezkrwawe, czyli fotograficzno – gapiowskie ;) I tak właśnie się stało. Sam rejs zarezerwowałem dla pewności jeszcze z Polski i tylko cały czas w duchu modliłem się o dobrą pogodę na ten dzień.

Ale po kolei. Rejs wykupiliśmy przez Pacific Whale Foundation. Jako, że byłem bardzo na niego napalony i od dawna było to jedno z moich marzeń, aby zobaczyć te wielkie majestatyczne ssaki wybraliśmy wersję full wypas, czyli trzygodzinny rejs na katamaranie. Nie jest to tania impreza bo zapłaciliśmy po około 90 USD od osoby, ale zdecydowanie było warto.

Ten dzień zaczęliśmy wyjątkowo wcześnie, bo mieliśmy do przejechania szmat drogi. Spaliśmy bowiem na kempingu w parku Wai’napanapa, po wschodniej stronie wyspy. A nasz rejs startował w Lahaina po zachodniej stronie Maui. Więc mieliśmy do przejechania całą Road to Hana.

Sam rejs rozpoczynał się o 12:30 i jak mówiłem trwał około trzech godzin, podczas których czekał na nas jeszcze posiłek.

Ja oczywiście cały czas cieszyłem się jak dziecko, bowiem niemal zaraz po wypłynięciu zobaczyliśmy pierwszego Humbaka. I tak było przez całe 3 godziny. Chyba najwspanialsze było obserwowanie horyzontu, na którym co chwilę gdzieś wystrzeliwała fontanna wody wzburzana potężnym ogonem wieloryba.

Samice Humbaków przypływają tutaj aby w spokoju na tych płytkich i bezpiecznych wodach urodzić i nieco odchować swoje potomstwo. Z tego co opowiadał nam przewodnik, podczas pobytu na Hawajach nie jedzą (oczywiście za wyjątkiem małych, które piją mleko matki). Dlatego tak ważne dla nich jest aby wcześniej w zimnych północnych wodach zgromadzić odpowiednie zapasy tłuszczu.

Za to bardzo dużo rozmawiają. Można tego posłuchać podczas rejsu, kiedy przewodnik na kilka minut wsadza mikrofon do wody i puszcza to co słychać przez głośnik. Niesamowicie to brzmi.

Dorosłe osobniki osiągają zazwyczaj 14-17 metrów długości i ważą 30-45 ton. Rocznie mogą przepływać nawet do 25.000 kilometrów, co podobno czyni z nich najdalej migrujące ssaki na ziemi. Wieloryby w tych rejonach można spotkać tylko w zimie to znaczy od grudnia do marca, a szczytem sezonu jest styczeń.

Miałem też gęsią skórkę kiedy udało nam się do któregoś z nich podpłynąć bliżej. Komercyjne rejsy, takie jak nasz, mają określoną odległość na jaką wolno im podpływać do humbaków, ale jeżeli łódź któregoś z nich zaciekawi, to ssaków tych nie obowiązuje zakaz podpływania do łodzi ;) I mieliśmy właśnie takie szczęście, gdy jeden z nich wolno, majestatycznie, pod nami przepłyną. Tego uczucia nie da się wyrazić słowami. Coś niesamowitego!

I tak przez trzy godziny na zmianę wpatrywałem się w ocean raz gołym a raz uzbrojonym okiem z moją lustrzanką. Poniżej możecie zobaczyć tego efekt.

Sama zaś Lahaina, jest bardzo przyjemnym klimatycznym miasteczkiem, wartym wieczornego spaceru, a może nawet czegoś więcej. Z ciekawostek znajduje się tu największe drzewo w Stanach Zjednoczonych. Zasadzone w 1873 roku drzewo banyan. Zajmuje powierzchnię prawie 2 akrów i poza głównym pniem ma jeszcze ich 16.

Zatrzymaliśmy się tu w bardzo przyjemnym hoteliku Lahaina Inn. Czyściutki, ładne pokoje z tarasem i widokiem na Ocean w samym centrum miasteczka.

Jako opcję budżetową polecam serwis Airbnb.

Booking.com
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Humbak
Banyan tree
Banyan tree
Banyan tree
Kazimierz Pawłowski
Kazimierz Pawłowski

Podróżnik. Pilot wycieczek, miłośnik sportów nie tylko ekstremalnych. Zapraszam na autorskiego bloga poświęconego moim pasjom.

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Na co dzień pracując jako pilot wycieczek spędzam znaczną cześć roku w podróży. Lubię wracać do domu, przespać się we własnym łóżku, spotkać ze znajomymi, a przede wszystkim spędzić czas ze swoją narzeczoną. Odpocząć. Ale gdy za długo jestem w domu, wyjeżdżam na własne wakacje :) A przygodami z nich dzielę się na tym blogu.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *