Wszystko gotowe, już fały ręce trą ;)

Chiny 2010Znaczy zostały dwa dni do wyjazdu. I nie na żagle a do Chin, ale właśnie słucham szant i tak mi to idealnie spasowało :) Przez moje mieszkanie przeszedł właśnie mały tajfun, bo zacząłem się pakować ;) Zostałem wyposażony przez Biuro Podróży Gaudeamus oraz Klub Podróżników Śródziemie we firmowe flagi. Mam fotografować z nimi wszystkie piękne Chinki po drodze ;)

Plan też już zaczyna się krystalizować. Po zamieszaniu z ostatnich dni – do środy w końcu  jeszcze pracowałem, postanowiłem na początek sobie odpocząć i aż 5 dni zostać w Pekinie. Co prawda byłem tam już dwa razy, ale i tak jest co tam robić. Zatrzymuję się już po raz drugi w Leo Hostelu – biorą 50 RMB za noc w dormitorium. Nie tak mało, ale jest naprawdę bardzo sympatyczny i w świetnym miejscu. Przy samym placu Tiananmen.

Z Pekinu pojadę na 1-2 dni do Datongu gdzie są wiszące klasztory. Dalej już na południe – w dół do Pingyao, gdzie spędzę kilka dni. Tak aby dotrzeć na weekend 10-11 kwietnia do Xiangfan. Jest to nieduże jak na chińskie warunki miasteczko – wielkości Krakowa – taka prowincja. Jestem tam jednak umówiony z moją dobrą znajomą Tian Luian. Rok temu – w trakcie weekendu majowego byłem tam na ślubie jej przyjaciółki. A tym roku jeżeli tylko dostanie urlop obiecała że przez kilka dni pojeździ ze mną, również podczas weekendu majowego. Zobaczymy :)

Kolejne kilka dni to Wuhan. Miasto w którym zazwyczaj nocuje się po spływie Trzema Przełomami Jangcy. I znowu odwiedziny – u Angel. A dokładnie Baicai – co znaczy po naszemu Kapusta ;)

Kolejny przystanek i kolejne odwiedziny – w Changsha u Chen. Chen jest chińską przewodniczką i ma mnie przez kilka dni obwieść po parkach narodowych w okolicy. To znajoma z wrześniowego pilotażu. Kiedy prowadziłem wycieczkę dla Gaudeamusa. Razem płynęliśmy na statku po Jangcy – ja ze swoją grupą, ona z japońskim turystą. I jak to pilot z pilotem nieco się zaprzyjaźniliśmy :)

Na tym koniec odwiedzin – dalej ruszam już samemu przez Kunming i Dali w góry na pograniczu chińsko – tybetańskim. Tak aby dotrzeć na 15 maja do Chengdu. Gdzie mam wsiąść w pociąg do Lhasy. I już do końca wyprawy chcę zostać w Tybecie.

A jak rzeczywiście trasa się ułoży – czas pokaże. Na pewno tu o tym napiszę!

Kazimierz Pawłowski
Kazimierz Pawłowski

Podróżnik. Pilot wycieczek, miłośnik sportów nie tylko ekstremalnych. Zapraszam na autorskiego bloga poświęconego moim pasjom.

Nie potrafię usiedzieć na jednym miejscu. Na co dzień pracując jako pilot wycieczek spędzam znaczną cześć roku w podróży. Lubię wracać do domu, przespać się we własnym łóżku, spotkać ze znajomymi, a przede wszystkim spędzić czas ze swoją narzeczoną. Odpocząć. Ale gdy za długo jestem w domu, wyjeżdżam na własne wakacje :) A przygodami z nich dzielę się na tym blogu.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *